wtorek, 28 stycznia 2014

Chapter 9

Czeeść, mam tu kolejny, świeżutki rozdziałek :) Mam nadzieję, że się spodoba :)


                                               ***

Uśmiechy nie schodziły z naszych twarzy do wieczora. Długo jeszcze po tym siedzieliśmy na łące, na której podczas pikniku  zostaliśmy parą. I to w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie. Od teraz to miejsce jest niezwykłe, magiczne.

*Wieczorem*

- Musimy Wam coś powiedzieć - weszliśmy do małego drewnianego domku nad wodą, w którym zostaliśmy na noc. Trzymaliśmy się za ręce, uśmiechaliśmy się. Byliśmy szczęśliwi.   


 

- Jesteście w ciąży?! - Zażartował Louis.

- Nie. Co?! Lol! Skąd ten pomysł? - Szybko zareagował Hazza.

- Od dzisiaj jesteśmy parą. Jeszcze nie oficjalnie, ale parą. - powiedziałam nie mogąc doczekać się reakcji chłopców. Jednak nie przewidziałam jednego: Niall, który siedział przy kominku wstał gwałtownie i ruszył w stronę wyjścia. Harry z uśmiechem zatrzymał go:

- Stary, co jest? Dokąd idziesz? - po policzku Niall'a spłynęła pojedyncza łza, a mina Styles'a szybko zrzedła. Puścił go, a ten wybiegł gdzieś do lasu. Nie wiedziałam co zrobić. Ruszyłam za nim. Wszędzie drzewa, stare, grube dęby... Znalazłam go jakieś 5 km od domku. Siedział na skarpie. Był smutny. Strasznie smutny. Po mokrych już policzkach spływały pojedyncze łzy. Bolało mnie serce.To przeze mnie? Usiadłam przy nim, lecz ten odwrócił głowę w drugą stronę. Widziałam jak mocno zaciskał powieki, kiedy przytuliłam się do jego ramienia. Nerwowo przygryzłam wargę, nie wiedziałam jak zacząć:

- Dlaczego płaczesz? Przeze mnie? - Nie mogłam złożyć żadnego sensownego zdania. Wydukałam jednak marne, ciche:

- Przepraszam.

- To nie Twoja wina... To ze mną jest coś nie tak... To ja zawsze zakochuję się w nieodpowiedniej osobie....

- Zakochałeś się we mnie... - no tak, jakby to nie było oczywiste. Głupia ja.




- Tamtego dnia... Siedziałaś na tej ławce. Taka bezradna, bezbronna. Poczułem potrzebę... potrzebę zaopiekowania się Tobą. Wtedy zaproponowałem pomoc... Ja nie wiedziałem, nie wiedziałem, że się tak zakocham - spojrzał w moje oczy - ...po uszy... - i spuścił wzrok.

- I jestem Ci wdzięczna, jestem Ci bardzo wdzięczna. Zaopiekowałeś się mną. Najwidoczniej jestem taką zdzirą, że nie zauważyła, nie potrafiłam zauważyć Twojej miłości, ale nie wiem czy potr...

- Każdy jest lepszy ode mnie. Dziewczyny lecą tylko na moją kasę, wiem. Mnie nie chce nikt pokochać. - musiał mi przerwać w połowie zdania?

- Ale Niall, przestań, proszę. Jesteś bardzo fajny, miły... opiekuńczy. Każda marzy o takim chłopaku. O królewiczu, który będzie ją nosił na rękach i opłacał hotel. Z góry na tydzień, wariacie - zaśmiałam się, aby dodać mu otuchy. Blondyn zawtórował mi i dodał:

- I o takim, który będzie pchał w swoją dziewczynę tony pizzy. Jestem okropny. - zażartował.

- Tak, jesteś okropny... - parsknął - ...ale jesteś jedyny, oryginalny i nie wolno Ci nigdy myśleć inaczej.

Humor widocznie mu się polepszył. Pociągnęłam go za rękaw dając jasno do zrozumienia, że powinniśmy już wracać. Spacerkiem powoli zbliżyliśmy się do domku. W środku panowała cisza. Harry siedział smutny na pufie obracając w dłoni telefon. Kiedy weszliśmy zbliżył się do Niall'a:

- Stary, muszę z Tobą porozmawiać. Proszę, daj mi to wytłumaczyć.

Przysiadłam się do Liam'a, który rozwiązywał jakąś krzyżówkę i czekałam nerwowo na dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Nerwowo tupałam nogą i co chwilę przeczesywałam włosy.


*Tydzień później*

Wstałam pełna sił. Wszystko  się ułożyło i to między Niall'em i Harry'm też, jednak postanowiliśmy  nie okazywać sobie jakichś większych uczuć przy blondynku, aby nie było mu przykro. Kolejne trzy koncerty za nami. Razem cztery, więc jeszcze osiem. Teraz ruszamy do Holandii. Tam dwa i kolejny już w Warszawie. Kto by pomyślał, że dojdzie do koncertu w Polsce? Polish Directioners nieźle się postarały, te wszystkie akcje na Twitterze i wgl... A ja nie mogę się już doczekać. Tęsknię za rodziną.
Zeszłam po schodkach tourbusa. Chłopcy grali na boisku w piłkę nożną. Zatrzymaliśmy się w jakiejś miejscowości... której... nazwy nie znałam... Naokoło wszędzie były tłumy fanek. Krzyczały, a wręcz piszczały straszliwie. Mają one jakiś wyłącznik? Proszę je wyciszyć, bardzo proszę, proszę. Transparenty "We love 1D". To cudowne. Wiem co przeżywają. Niegdyś byłam jedną z tych psychofanek. Harry pomachał do mnie i wszystkie głowy skierowały się w moją stronę. Uśmiechnęłam się i wróciłam do środka, bo zorientowałam się, że jestem jeszcze w piżamie. Szybciutko wcisnęłam się w jeansy. Były jakieś ciasne - powinnam zacząć ćwiczyć. Jasno-fioletowa bokserka ciasno przylegała do mojego ciała, a czarny naszyjnik z pozłacanym misiem delikatnie spoczywał na moim dekolcie. Właśnie kończyłam make-up, kiedy na mojej szyi zaistniał delikatny pocałunek. Loczek przeniósł swoje ciepłe usta na moje. Zaczął je delikatnie muskać. Wplotłam rękę między jego loki, a ten podniósł mnie do góry. Zaplotłam nogi wokół jego talii i rozkoszowałam się jego obecnością. Błądził nosem po mojej twarzy i pocierał nim o mój. Upajał się moim zapachem tak jak gdyby miał mnie zaraz opuścić, a chciałby zapamiętać mnie na zawsze.



Nasze języki zaczęły walkę, kiedy rozchyliłam usta i dałam mu więcej swobody. Był taki delikatny, a jednocześnie namiętny. Ścisnął moje pośladki, a ja pisnęłam cicho z podniecenia. Stanęłam na podłogę. Ostatni raz musnęłam go w usta i otrzymałam buziaczka w czoło.

- Pragnę Cię - wyszeptał mi do ucha. - Podniecasz mnie. Chcę się z Tobą kochać, nawet tu i teraz.

- Ja też, ale nie możemy tutaj, skarbie. - Pocałował mnie namiętnie. Zauważyłam, że chłopcy się zbliżają, więc go odepchnęłam:

- Przestań.

- Ruszaaamyyy ! - Krzyknął Zayn.

...



Ktoś, coś? Może jakiś komentarz? ^^ x


niedziela, 26 stycznia 2014

Chapter 8

Heey, no to macie :) Kolejny rozdziałek :)
No więc... żeby nie przedłużać... miłego czytania :))
*** 
*Oczami Emily*

Siedzę teraz na łóżku Harry'ego i rozmawiam z nim o jakichś głupotach.Dobrze czuję się w jego towarzystwie, zawsze mamy jakiś temat do rozmowy, a ostatnimi czasy bardzo się zbliżyliśmy. Niall w drugim końcu autokaru obżera się pizzą popijając... kakao? Tak, kakao. To po takich właśnie eksperymentach dziwi się, że w nocy ma mdłości niczym kobieta w ciąży i okropne bóle brzucha. Mówi wtedy, że między jego wnętrznościami jeżdżą robociki. Co za dzieciak. :)
Jednak fast-food'y trzeba będzie ograniczyć. Ograniczyć do minimum. Jak on to przeżyje?

                                                                ***

*5 dni później*

Zaczęłam pisać pamiętnik. Zapisuję w nim swoje przemyślenia, jakieś rymy, które w ciągu dnia wpadają mi do głowy i śmieszne anegdotki i powiedzonka chłopaków, a całkiem sporo tego. Czas leci tutaj dość szybko. To dzięki rozmowom z Harrym, przyśpiewkom Liama, wygłupom Nialla, humorkom Louisa i nieczęstym odpałom Zayna, który na co dzień jest dosyć poważny. Myślę, że tęskni za Perrie, spędzają ze sobą tak mało czasu. Są dla siebie stworzeni. Taka miłość rzadko zdarza się w tych czasach. Mają podobne poczucie humoru i gust.



Ale wracając do tematu to jeśli już uda im się spotkać to tylko i wyłącznie w towarzystwie natrętnych papparazzich. Oni są wszędzie. Ostatnim razem - jak opowiadał mi Zayn - zrobili im zdjęcia przez okno w łazience! Brak poszanowania jakiejkolwiek prywatności człowieka.
Z resztą, ja też tęsknię. Za Nadią. Operacja na szczęście się powiodła. Już nie nadarzam za tymi operacjami, zabiegami i wgl. Chyba nie mówi mi o wszystkich. Wiem, że za dwa dni otrzyma chemię. Za dwa dni również drugi koncert. Pierwszy odbył się wczoraj. Zabawa jak nic, wesoło, kolorowo, głośno. Wspaniale, to niesamowite przeżycie. Nie mogłam powstrzymać emocji i zaczęłam płakać kiedy chłopcy śpiewali LittleThings i Forever Young. Nocowaliśmy w jakimś hotelu, a dzisiaj rano ruszyliśmy dalej. Muszę też przyznać, że układanie włosów chłopców to sama przyjemność. Niejedna chciałaby ich potarmosić za te czuprynki. Tu trochę lakieru, tu lekki tapir (czasami mam chęć przyłożyć ich do wielkiego wiatraka, ahah Było by szybciej i naturalniej), grzyweczka w górę, grzyweczka w bok i jest okok. :) A co do Harry'ego - no zauroczył mnie. Jest taki miły, opiekuńczy, całkiem wrażliwy, ale też stanowczy, konsekwentny i nie lubi jak ktoś staje mu w drodze do celu.

                                                       ***

- Dobranoc ! - krzyczy Harry.

- Dobranoc skarbie - odpowiada Louis.

- Pa miśki. Do jutra - Liam.

- Jutro cały dzień wooolny - głośne westchnięcie Zayna.

- Taak, spróbuję przemycić frytki!!! - No kto jak nie Niall?

- Okeey chłopcy - spać! - musiałam wrzasnąć, bo inaczej by się nie uspokoili.


 



- Dobranoc ! - Harry.

- Dobranoc - Liam.

- Zayn, oddawaj mi moją kołdrę ! - Louis.

- A ty mój telefon ! - Zayn.

- A wiecie co jest w promocji w Nando's ? - Niall

- NIEE !!! - cała reszta wraz ze mną. Tak wygląda nasza noc. A wtedy dziwią się, że na próbach nie mogą ustać na nogach, a oczy im się kleją.

                                                          ***

*Następny dzień*


>Oczami Harry'ego<

- Proszę, proszę, proszę puść mnie! - błagała wiercąc się w moich ramionach kiedy uniosłem ją do góry. Słodka, niewinna Emy. Jestem nia zachwycony. Wyglada jak królewna. Puściłem ja. Puściłem i wtedy przypadkiem rozerwałem pęczek bransoletek na gumce, które nosiła na lewej ręce. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Złość, współczucie? Ból i niezrozumienie - na pewno.

- Emily, co to jest? - wskazałem na blizny, które wywołały we mnie tyle emocji. Milczała.

- Możesz mi zaufać - ponowiłem próbę nawiązania kontaktu szukając jej wzroku, który powędrował gdzieś między młodą parę pchająca wózek z rozwścieczonym dzieckiem w środku a kurierem próbującym wyciagnąć jakąś za pewne ciężką paczkę z tyłu swojego wozu. Delikatnie pocierałem kosteczki na jej palcach, aby dodać otuchy mojej małej zagubionej księżniczce, która momentalnie posmutniała.

- Miałam problemy. Ciągły stres... Nie radziłam sobie. -

- Do tego stopnia? - powiedziałem cicho.

- Na prawdę nie wiedziałam co robić. Ból to jedyne co przynosiło mi ulgę.

- "Najlepszym sposobem na ból jest jeszcze większy ból" - tak słyszałem to już gdzieś i stwierdzam z całą pewnością, że to złe przekonanie. Skarbie, wszystko da się jakoś rozwiązać, ale nie tak - spojrzałem na nią znacząco.


*Oczami Emily*

Powiedział do mnie 'skarbie'? Skarbie... skarbie.. skarbie - otrzeźwiej! Ale zrobiło mi się tak miło i jakoś cieplej na sercu. Poczułam, że jest przy mnie ktoś, komu mogę zaufać, powierzyć moje serce... bo mogę, prawda? Kocham go.Wiem, że to słowa o wielkim znaczeniu i trzeba wiedzieć kiedy i do kogo się je wypowiada, jednak:

- Harry, muszę Ci coś powiedzieć...

- No jeżeli chodzi o te cięcia to mam nadzieję, że chcesz mi obiecać, że to już nigdy więcej nie powtórzy. To bardzo niebezpieczne. Masz takie delikatne rączki. - pocałował wewnętrzną stronę moich dłoni. Serio, Harry? Serio? Teraz? Musisz mnie tak zawstydzać?

- Tak, daję Ci na to słowo, ale...

- Ale?

- Harry, ja... ja... zakochałam się w Tobie - no i poszło.

- Słucham?

- Tak. Kocham Cię - powiedziałam już dużo pewniej, a on... nie odzywał się. Stał przeczesując nerwowo swoje loki, które niedawno rozczochrałam. Patrzał się na mnie, nic nie mówił - zaczęłam płakać.

- Harry, proszę odezwij się. Przepraszam. Harry...




 

- Ja... - uśmiechnął się. Co do cholery? - Ja myślałem, że... uff, czuję dokładnie to samo do Ciebie. Bałem się do tego przyznać, ale ze mnie tchórz. Nie wiedziałem co pomyślisz. Skarbie - kocham Cię - kocham najbardziej na świecie. - W tym momencie nasze usta złączyły się w pocałunku. Nie wiem jak to się stało, ale zakochaliśmy się w sobie. Z resztą, co się dziwić? On jest moim aniołem stróżem, moją ostoją i połową serca.

- No więc... Emy, zostaniesz moją dziewczyną?

- Tak! Jestem taka szczęśliwa. Oczywiście, że tak.



Komentujcie xx

środa, 8 stycznia 2014

Chapter 7


Jeeju, dzisiaj okropny dzień w szkole. Napisałam kolejny rozdział, aby się jakoś odstresować, oderwać. Zapraszam do czytania :) Dziękuję za commenty pod poprzednim postem  ;)

~~


Zmęczona tym wszystkim wsunęłam się pod kołdrę, która delikatnie ułożyła się wzdłuż linii mojego ciała. Momentalnie odpłynęłam do kolorowego, spokojnego i jakże odprężającego świata snu.



*Następnego dnia*


Wstałam o 8.30, wypoczęta jak nigdy. Nocą otrzymałam niebywałe siły. Uświadomiłam sobie, że czas się ogarnąć. Kąpiel, makijaż, legginsy w panterkę, delikatny wydłużany z tyłu biały sweterek z czarnym krzyżem na przodzie i czerwone Vans'y. Gotowa na walkę z okrutnym życiem miałam właśnie wstawić wodę na herbatę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam, otworzyłam i co ujrzałam? Dwie mordki, na których istniał wielki zaciesz.



- Pakuj się. Masz czas do 16.00, o 17 meldujesz się przy barze Nando's - wyrwał na jednym wdechu Niall. Byłam nieco zdezorientowana. Co ja mówię? Stałam jak głupia. Otwierałam usta i zaraz je zamykałam nie wiedząc co powiedzieć.


- Spokojnie Horan, spokojnie - Harry poklepał go po plecach i zwrócił się do mnie:


- Pamiętasz moją rozmowę z Niall'em na temat naszej fryzjerki?


- No tak, coś tam słyszałam. Odeszła.


- I pewnie pamiętasz też naszą wczorajszą rozmowę? - trochę spoważniał.  - więc mam dla ciebie propozycję. - ten cyniczny uśmieszek, zawsze mnie bawi, ale w teraz trochę mnie przeraził...


- Taa, oczywiście, że pamiętam... Jaką propozycję?


- Rozmawialiśmy z naszym menagerem i masz tę pracę. Jedziemy dzisiaj w trasę. Wiem, to może być dla Ciebie lekki szok... i całkowita zmiana.. no ale, nic Cię przecież tutaj nie trzyma i w ogóle, no wiesz. Pomyśl, możesz całkowicie odmienić swoje życie. Będziesz częścią naszego zespołu, naszej rodziny.


- ...


- Emy? Co ty na to? Chyba Cię nie przestraszyliśmy? No powiedz coś, proszę. - Nie mogłam nic wydukać, a Niall był wyraźnie rozbawiony tą sytuacją.


- Uznamy to za potwierdzenie, hotel opłaciłem do jutra, więc dużo nie tracimy. - powiedział Niall i się zaśmiał. Harry mu zawtórował po czym rzucił:


- O 17.00 meldunek, pamiętaj!



*Oczami Harry'ego*


Mam nadzieję, że ta propozycja ucieszyła Emily i choć po cząstce rozwiąże jej problemy. Ja jestem zadowolony, Niall również. Widziałem te światełka w jego oczach kiedy wychodziliśmy z jej pokoju - wyrażały szczęście. Louis był trochę sceptycznie  nastawiony, na szczęście Zayn go przekonał.



*Oczami Emily*


Kiedy już wyszli po chwili zadałam sobie pytanie: "Co to było?! :o"  A potem spojrzałam na zegarek i była 13.45, nie miałam czasu się zastanawiać. Teraz juz wiem - zaryzykuję. Harry miał rację, no bo w końcu nie mam nic do stracenia, nie tutaj. Taka okazja bez zwątpienia już nigdy więcej się nie powtórzy. Cholera, szkoda tylko, że tak późno się o tym dowiaduję, bo muszę się spakować. Niewiele tego mam, więc pójdzie w miarę szybko.

...

Podczas pakowania  miliony myśli plątały się w mojej głowie, z resztą tak jak setki moich kolorowych apaszek i pasków do spodni - one zawsze muszą się poplątać - mimo wszystko bardzo cieszyłam się z wyjazdu i tego, że będę bliżej Harry'ego i Niall'a. A czas nie będzie na mnie czekał, trzeba wyjść na przeciw przyszłości. To my jesteśmy kowalami swego losu.


                            ***


Już niecała godzina dzieliła mnie od spotkania z chłopcami. Zamówiłam taxi i już parę minut później stałam w jednym z gigantycznych korków, które są tutaj po prostu normą. Te wielkie ulice, autostrady, setki, tysiące samochodów przemieszczających się po nich gęsiego, wolno jak żółwie.

Przypomniało mi się teraz, że miałam zadzwonić do siostry, zapytać jak się czuje i w ogóle. Wiem już, że jedna operacja niestety nie wystarczy, aby całkiem pozbyć się guza, bo są przerzuty. Niestety - chemia. To przykre, ale życie jest okrutne... Żałuję, że nie mogę być teraz przy niej, że nie mogę jej wspierać. Przez całe życie miałyśmy dobry kontakt, byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Kocham ją, bardzo ją kocham i chciałabym ja chronić, ale nie potrafię. Nie w tej sytuacji ;/ Kiedy myślę jak ona cierpi - chce mi się płakać. Dlaczego ja nie mogę być na jej miejscu? Mną i tak się nikt nie przejmuje...



*Pół godziny później*


16.50 - no nieźle. Jestem nawet przed czasem. Przez chwilę się zawahałam zanim otworzyłam drzwi knajpki i w sumie nie wiem dlaczego, bo przecież chciałam tego. Chciałam tej pracy, wymarzonej pracy. Lepszej nie znajdę.

Jeszcze nigdy nie byłam w tym słynnym barze, dlatego zdziwiło mnie, że to małe skromne pomieszczenie może byc tak przytulne i idealne do chwilowego odpoczynku, odprężenia się. Piękne, brązowe lakierowane stoliki. Na każdym stał mały wazonik z bukiecikiem kolorowych kwiatów. Czerwone firanki dodawały ciepła i pomniejszały optycznie ogromne okna, zasłaniając je do połowy. Podłoga w biało czerwoną kratkę, wspaniała mozaika. Śmiesznie, ale ślicznie, wesoło - tak - pomieszczenie urządzone z klasa, ktoś miał dobry gust. Nie dziwię się, że Niall lubi tutaj tak często przebywać. :)  Zilustrowałam bar wzrokiem i przy jednym ze stolików ujrzałam ICH. Byli tacy weseli, uśmiechali się, gestykulowali, haha. Oni chyba nie mają żadnych problemów, nie wydaje mi się.


- Emily ! - Krzyknął Niall kiedy tylko mnie zauważył - Już jesteś ! Wspaniale. - Zaraz za nim Hazza pokiwał do mnie i uśmiechnął się wesoło.


Przywitałam się ze wszystkimi po kolei i usiadłam na wskazane przez Liam'a miejsce. Obok mnie zaraz zmaterializował się wysoki, dobrze zbudowany brunet z sheak'iem czekoladowym na tacy. Najwyraźniej chłopcy musieli już wcześniej zamówić, no i pewnie myśleli, że jak 'każda' dziewczyna lubię czekoladowe napoje. Mylili się, mój ulubiony smak to waniliowy. :) Podziękowałam kelnerowi i zaraz zwróciłam się do chłopców o jakieś szczegóły dotyczące mojej pracy i tej całej trasy koncertowej.


- No więc będziesz naszą fryzjerką. Trasa składa się z dziesięciu koncertów. Taka krótka. Zazwyczaj zawierają one po co najmniej 30 występów, więc ciesz się, że na początek coś 'łatwego' - rzucił Zayn i puścił oczko. - Odbędą się one m.in. w Berlinie, Oslo, Madrycie oraz w Warszawie.


- Będziesz miała okazję odwiedzić rodzinę, bo zostajemy tam aż sześc dni - dodał Hazz, co niezmiernie mnie ucieszyło. Wpadne do Nadii, zobaczę jak się czuje i choć się tego bardzo boję to zamienię słówko, może nawet dwa z moją matką. Odwiedzę grób ojca, zapalę świeczkę, zostawie kwiaty. Po proszę go o wsparcie, wiem, że zawsze mogę na niego liczyć.


- No okey, jestem gotowa podjąć to wyzwanie. Mam tylko nadzieję, że sprostam waszym oczekiwaniom - zaśmiałam się zalotnie.


- Spokoojniee. Niall'owi walniesz jakiegoś niebieskiego irokeza i będzie dobrze - głośno zaśmiał się Lou.


- No racja, podołasz... Eeeeeej, chwilę, co ty powiedziałeś?! Zaraz dostaniesz!! - oni są tacy dziecinni, to urocze.


- Dobra chłopcy, spokojnie - dobrze, że Harry zakończył tę śmieszną kłótnię, bo zaraz na głowie Louis'a wylądowałaby porcja frytek z ketchupem, którą szykował się rzucić w niego Niall. - Czas się zbierać - wziął moje torby i powędrował do autobusu. Był ogromny. Miał 7 pojedynczych, chociaż trochę ciasnych pojedynczych łóżek. Takich śmiesznych - jak jakieś komory czy coś. Kolorowe lampki ledowe dodawały uroku ustrojonemu na żółto-czerwono tourbusowi, który przez najbliższe ok dwa miesiące będzie robił nam za dom. Otrzymałam swoją szafeczkę i łóżko. "Łazienkę" niestety będziemy dzielić między sobą. Na szczęście nie potrzebuję wiele, jestem dobrze zorganizowana jeśli chodzi o sprawy typu makijaż czy fryzura. ;) W rogu stały gitary. No tego można było się spodziewać. Reszta sprzętu i załogi jechała innym pojazdem...


C.D.N. :) Przypominam o komentarzach :) I byłabym wdzięczna, gdyby anonimki się jakoś podpisywały :)) xx




niedziela, 5 stycznia 2014

Chapter 6

Sieemka, jak tam po Sylwestrze? Jak po świętach? Zadowoleni z prezentów? Mam nadzieję, że tak xdd. Mam dla Was nowy rozdział i jedna, małą prośbę: możecie zostawiać jakieś komy? Chociaż takie króciutkie, z anonima, żebym tylko wiedziała, że ktoś to czyta - dajcie jakiś znak, zależy mi na tym :))


                                                                             ***


Po drugiej stronie drzwi usłyszałam przekomarzanie się dwóch chłopaków. Nie trudno się domyślić, że to Niall i Harry. Nie otworzę im. Wyglądam jak z krzyża zdjęta.
Siedziałam cicho aż sobie poszli.

***

Tego samego dnia - po południe  

Teraz to się rozpłakałam na dobre.

Siedziałam w parku parę metrów przed hotelem i wyłam jak głupia. Nadzieja. Moja ostania nadzieja przepadła. Nie przyjęli mnie do tego hipermarketu 'Suzan'. Co teraz? Z ulotek nie przeżyję. Dzisiaj zarobiłam parę marnych groszy. Mogę być jedynie bardzo wdzięczna Niall'owi, że opłacił mi hotel. Jednak tydzień dobiega końca i będę musiała się wyprowadzić. Pogubiłam się i już nie daję sobie rady. Nagle czyjaś dłoń delikatnie pogładziła mnie po ramieniu.Usłyszałam lekko ochrypnięty głos:

- Co się stało mała? Nie płacz... - usiadł obok mnie. Biło od niego ciepło i troska, a loki zachodzące na twarz tylko dodawały mu uroku. Powoli uspokajałam się w ramionach Hazzy, który delikatnie gładził dłonią po moich włosach i kołysał na boki naszymi ciałami. Miał wokół siebie taką aurę, jakiej nie mógł się nikt oprzeć, a już na pewno nie ja. Czułam się taka bezpieczna i tak bardzo mu ufałam. Nie wiem jak to się stało, ale zaczęłam mu wszystko opowiadać. Zwierzałam mu się, chociaż nigdy w życiu tego nie robiłam. Nawet moim rodzicom czy siostrze.
- Dużo przeszłaś i dużo jeszcze przed tobą, jednak obiecuję, że teraz będzie już tylko lepiej. Musisz uwierzyć w siebie i ludzi - tutaj wskazał pacem na siebie -, którzy chcą ci pomóc.
Odprowadził mnie na górę. Zaparzyłam herbatę i poszłam do łazienki ogarnąć moją zaczerwieniona i opuchnięta od płaczu twarz. Chlusnęłam w nią zimną woda. To było to, czego potrzebowałam. Szybciutko pozbyłam się czarnych strużek po tuszu i nałożyłam nowy, dużo delikatniejszy i świeższy od poprzedniego makijaż. Weszłam do pokoju, gdzie czekał na mnie loczek. Krążył po pokoju i oglądał dokładnie wszystkie zdjęcia jakie tam miałam popijając herbatę.  Szeroko uśmiechnął się, gdy ujrzał mnie w drzwiach.
- Jak się czujesz? Już lepiej?
- Tak, dziękuję.
- Siadaj, herbata ci wystygnie.
Wzięłam łyk gorącego jeszcze napoju, który cieplutko rozlał się po moim ciele. Przyjemnie uczucie.
- Więc te zdjęcia... To twoja rodzina? To twoje siostry, mama, tata. Tak?
- Nie do końca. Ta czarna to moja przyjaciółka Caroline. Mój tata - wskazałam palcem - siostra Nadia i mama po prawej.
- Na tym o tam - kiwnął głowa w stronę fotografii, na której znajdowałam się wraz z mamą i Nadią - wyglądacie na szczęśliwe.
- Tak, byłyśmy. Rok później w naszym domu na dobre zabrzmiał dźwięk pełnych i opróżnionych już przez moją matkę butelek po alkoholu.
- Próbowałaś z nią o tym rozmawiać? Umówić na jakąś terapię?
- Tak i to nie raz, ale za każdym razem nieskutecznie.
- Dobrze, już się nie zamartwiaj. Chodź, skoczymy "po cukier" - pokazał cudzysłów w powietrzu - do sąsiada. Nie pozwolę ci siedzieć tutaj samej. Obejrzymy jakiś film, zjemy popcorn. Niall się ucieszy.

 ** Oczami Harry'ego **

Emily wyglądała na prawdę fatalnie. Pomyślałem, że mile spędzony wieczór dobrze jej zrobi.
Zapukałem do drzwi Niall'a. 
Blondyn w furii wyskoczył na korytarz i zaczął coś krzyczeć o telefonie. Odruchowo chwyciłem za urządzenie i ujrzałem 18 nieodebranych połączeń. 9 od Niall'a, 3 od Zayn'a, 4 od Liam'a i 2 od Louis'a. Miałem wyciszone dźwięki, a w obecności Emy zapomniałem o bożym świecie a co najmniej o telefonach. Po chwili zamieszania chłopcy wpuścili nas do środka. Oczywiście nie obyło się bez wkąsów i uwag Niall'a typu "małpy są rozsądniejsze od ciebie" i "oddasz mi całą kasę jaką straciłem nagrywając ci się na pocztę - 9 razy, pacanie". Gościu na koncie masz miliony a nie stać Cię na to? Jesteś jakiś przyjebany czy co?? Chciałem mu powiedzieć, ale szybko ugryzłem sie w język, bo blondyn oświadczył, że oczywiście tylko żartuje i że na prawdę się o mnie martwił.
** Oczami Emily **

Gdybym wiedziała, że są tutaj wszyscy, nie przychodziłabym w takim stanie. Zostałabym u siebie. Na szczęście wieczór szybko zleciał. Było miło, dużo śmiechu, zabawy i jedzenia... Obejrzeliśmy dobrą komedie. Wyszłam około 22.30 w świetnym humorze. Byłam wesoła po dłuższym czasie. Wszyscy oni są cudowni. Niestety, to była ich ostatnia domówka, a raczej 'hotelówka' w tym miesiącu w Londynie. Jutro wieczorem zaczynają trasę po Europie. No i będę musiała sobie radzić sama, od nowa, ale teraz już wiem, że dam sobie radę. Jeszcze tylko zadzwonię do Nadii. Wybrałam numer i wcisnęłam podświetloną na zielono słuchawkę.

*Rozmowa telefoniczna*
- Halo?
- Nadiś, to ja, Emila. Co tam u ciebie? Opowiadaj.
- Hey, skarbie. Musze zapisać ten numer. U mnie... jakoś leci.Po jutrze o 10.30 mam operację. Muszą przeszczepić mi nerkę. Jest dawca, a to już połowa sukcesu. Moje szanse na życie zwiększyły się do 50 %.
- To świetnie, bądź dobrej myśli. Na pewno wszystko się uda i niedługo odwiedzisz mnie w Londynie, jestem tego pewna.
- Oooj, wiesz, że cię kocham, prawda?
- Tak, tak. Ja ciebie też. No to jeszcze szybko, co u mamy?
- Wyobraź sobie, że mnie odwiedziła. Wygląda na załamaną. Ona na serio się o ciebie martwi.
- Przekaż jej, że u mnie wszystko w porządku i niedługo wkrótce zadzwonię. A teraz muszę już kończyć, skarbie.
- Okeey, pa pa, Trzymaj się.
- Ty też, pa...
*Koniec*

Nasze rozmowy nie mogą być dłuższe niż 5 minut. Dzwonienie za granicę jest na prawdę drogie. Muszę założyć sobie Skype'a.


C.D.N. Xd - Przepraszam za długość, obiecuję, że następny będzie co najmniej 2x taki :) I pamiętajcie proszę o mojej prośbie xx