No więc... nie przedłużając: zapraszam do czytania! <3 :))
*Następnego dnia*
- 2 dni temu. Dokładnie dwa dni temu.
- Wydaje mi się jednak, że trochę dłużej nie dzwoniłaś. Coraz gorzej mówisz po polsku. Pamiętaj, że jesteś Polką!
- Wydaje Ci się! - Znowu szuka wymówek. - Języka nie da się zapomnieć ot tak. Mamo! Tysiące naszych rodaków mieszka za granicą. Pamiętam o wszystkim co zostawiłam we Wrocławiu. Zaufaj mi wreszcie.
- Dobrze kochanie. Już, spokojnie.
- Lepiej powiedz co u Nadii.
- No jest... dobrze jest. Tylko trochę gorzej... ale stabilnie. Będzie... lepiej. Mam nadzieję.
- Mamo! Nie mydl mi oczu tylko mów jak jest!
- No... jest.
- Jest? Mamoo!
- Jest od trzech dni w śpiączce farmakologicznej.
- Co? Zaraz, jak to od trzech dni? Nic mi nie powiedziałaś ostatnim razem. Dlaczego?
- Nie chciałam Cię niepokoić.
- Niepokoić? T-to moja siostra. - Powiedziałam łamiącym głosem i rozkleiłam się. - Jest dla mnie ważna.
- Przepraszam kochanie.
- Skarbie... - Na ramieniu poczułam kojący dotyk. - Wszyystko w porządku?
- Tak, zaraz przyjdę. - Rzuciłam do Harry'ego zakrywając ręką mikrofon telefonu.
- Mamo, muszę kończyć. Na bieżąco informuj mnie o stanie Nadii. Podałam Ci numer Skype'a. Będę czekać. Kocham Cię, pa.
Uderzyłam pięścią w klatkę piersiową jakby chcąc zagłuszyć poczucie winy, po policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarłam wierzchem dłoni. Rozmowy z mamą były krótkie, ale bardzo emocjonujące. Wymusiłam uśmiech i wróciłam do grających w karty chłopców. Louis znowu znowu wygrywał - widziałam dwa asy wystające spod jego bluzki. Cwaniak.
Zrobi wszystko, żeby wygrać. Kiedy Hazz zobaczył, że przyszłam puścił mi oczko i wykrzywił usteczka w uśmiechu pokazując, że 'wszystko będzie dobrze'. Za to go kocham. Jest kiedy go potrzebuję, pociesza kiedy mam problem, rozśmiesza kiedy jestem smutna i kocha jakby nie miało być jutra. Cały jest wspaniały.
- Stawiasz piwo!
- Mi teeż!
- I mi!
- Przecież wygrałem!
- Nie! Oszukiwałeś.
- Nieprawda!... - Skrzyżował ręce i przywołał surowy wyraz twarzy jednak po chwili przysunął się bliżej Liam'a - A skąd wiesz? - Biedny Lou, wszystko się wydało. Jego mina - bezcenna.
- Za oszustwa stawiasz po dwa!
- A może trzy? Niall, oszalałeś!
- Ty to zaproponowałeś. - Horanek wzruszył niewinnie ramionami.
- Lou! Zjedz Snickersa!
- Hę?
Miska chipsów wylądowała na głowie Niall'a. Kiedyś taki widok pewnie by mnie zaszokował, ale dzisiaj... dzisiaj to norma. Aczkolwiek trzeba ich trochę ujarzmić.
- Okej chłopcy, zbierać się.
- Co? Gdzie?
- Misiek? Dokąd?
- Zayn, uspokój się! Nie mów tak do Amy No to... Kochanie, a co znowu wymyśliłaś?
- Zobaczysz.
***
Louis pierwszy wszedł do wody, a raczej wskoczył ciągnąc za sobą Harry'ego. Następnie wrzucił Niall'a i Liam'a. Po chwili w basenie wylądowałam i ja. Przeźroczysta ciecz była ciepła, zanurzyłam się po szyję. Mmm... przyjemne uczucie. Myślę, że aerobik wodny był dobrym pomysłem. Chłopcy będą mogli się wyszaleć i trochę zrelaksować.
- Ekhem...
- Tak Zayn? ... Oh Zayn?! Na śmierć zapomniałam . - Tak, zapomniałam, że Malik nie potrafi pływać. - Ale do wody wejdziesz?
- E e. - Pokiwał przecząco głową.
- Patrz! Tu jest ten schodek taki! Możesz usiąść! - Niall rozpłaszczył na podwyższeniu swoje cztery litery zachęcając Zayn'a, aby zrobił to samo.
- E e. - Zaprzeczył ponownie.
- Może kółko? - Próbowałam dalej.
- E e. Zostanę na suuchym lądzie. Popatrzę na Was.
- Uparciuchuuu! Nic z tego, nie pozwolę zostać Ci tam samemu. Idę z Tobą. O tam, jest ławeczka. - Pomachałam styropianowym makaronem w kierunku czerwono - białego siedzenia...
***
Posiedzieliśmy chwilę zanim wyhaczyliśmy jakiś temat godny rozmowy.
- No więc... - Zaczęłam by przerwać krępującą ciszę, która nastała po głośnych salwach śmiechu i nabijaniu się z chłopców, którzy daremnie próbowali zrobić kształtne pajacyki w wodzie. - ... Co tam u Perrie? - Przenikliwy uśmieszek, który próbował ukryć wdarł mu się na twarz. Widziałam tą minę w stylu: 'Wiem, ale nie powiem. Podrocz się ze mną'. Postanowiłam, że wyduszę to z niego i jak przypuszczałam - nie było tak trudno. Dostał kuksańca w bok i się wygadał:
- Perrie jest w ciąży! Będę ojceem! - Walnął bananem, ale po chwili spoważniał i przyłożył palec do ust:
- Tylko ćsii! Pezz nie wie, że ja wiem...
- Więc skąd wiesz? Jeśli ona nie wie, że Ty wiesz to ona nie mogła Ci tego powiedzieć, bo byś wiedział... Czy jakoś tak.
- Znalazłem test ciążowy w łazience.
- Zostawiła go na wierzchu? Może chciała, żebyś go znalazł?
- No nie do końca. - Zniżył i ściszył głos. - Był w jej kosmetyczce. - Haha, serio?
- Zayn, czego u licha szukałeś w przyborniku Perrie? - Zaśmiałam się w niebogłosy.
- Myślałem, że to mój . Z resztą... nieważne. Nie może się dowiedzieć, że ja wiem. Rozumiesz?
- Mniej więcej. Śmieszny jesteś, haha. - Poczochrałam mu tą niczym nie wzruszoną idealną blond grzywkę. - Ale strasznie się cieszę. - Uśmiechnęłam się do niego.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo. O, popatrz - chłopcy już się zbierają.
- Tak, rzeczywiście.
*Oczami Zayn'a*
Huhuu, musiałem to komuś powiedzieć. Emily jest godna mojego zaufania. Tak sądzę. Uff... Kamień z serca. Teraz to już nie aż taka znowu wielka tajemnica. Poczekam, aż Perrie postanowi mnie o tym poinformować...
Nadal nie dowierzam - będę tatusiem...
C.D.N. :)
~~ Lots Of Love
Świetny rozdział!!
OdpowiedzUsuńNaprawde genialny rozdział :) Popłakałam się :") Świetnie Ci idzie, oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są najlepsze ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam to czytać, kiedy next? ;***/Zbigniew P.
Dziewczyno kiedy next ?
OdpowiedzUsuńNie każ nam tak długo czekać :( ♥ ☺ ♥ ♥.♥
Omg, dopiero weszłam, wcześniej nie mogłam. Supeer :3 Pezz w ciąży? Ojeeej, ahahahah. Lepiej nie mogłaś wymyślić, czekam na next. Jestem mega ciekawa co dalej ;p
OdpowiedzUsuń♥♥♥
/ Frannie ;**